Weź kartkę i napisz na niej dowolne słowo. Przyglądaj się mu kilkanaście minut, bo litery istnieją poza czasem i bywa, że minuta z nimi to wieczność, a rok to chwila.
Analizuj gramatykę, strukturę, fakturę. Miel, obcinaj, rozdzielaj i łącz. Powtarzaj je w kółko, aż wypadnie wściekle na podłogę przez zgrzytające zęby i ściśnięte gardło.
Bo choć obiektywnie wszystko wygląda poprawnie, zobaczysz, że słowo z Twojej kartki straci sens.
Wtedy wróć.
Bo to ja jestem tym słowem.
Słowem bez sensu.
Słowem każdego.
(;